Wakacje we Włoszech nie mogą się nie udać. Niezależnie od tego jaka jest pogoda, czy jesteśmy na północy czy na południu, w górach czy nad morzem, nie można się w tym kraju źle bawić. Tym bardziej jeśli znajdzie się miejsce, które ma dostęp do wszystkiego tego, co misie lubią najbardziej: ośnieżonych szczytów Dolomitów, intensywnie niebieskiego jeziora Garda, romantycznej Werony i wypełnionej po brzegi kulturą Wenecji. A to wszystko nie dalej niż 2 godziny drogi od Peschiery del Garda, miejscowości położonej nad jeziorem, która stanowi idealną bazę wypadową na jednodniowe lub weekendowe wycieczki (nie ukrywam, że Peschiera stała się zdecydowanie bardziej atrakcyjna w moich oczach od kiedy mieszkają tam moi znajomi i mam u nich darmową miejscówkę na kanapie).
***
With Italy you really can’t go wrong. Whether it’s the north or the south, the mountains or the sea, even whether it’s sunny or cloudy, it is impossible not to have a good time in this country. It is particularly hard not to enjoy yourself if you find a spot that is surrounded by all the goodness you can think of: the snow-capped peaks of the Dolomites, intensively blue Garda Lake, romantic Verona and bursting with culture Venice. All of that scattered no more than 2 hours away from Peschiera del Garda, a lakeside town which makes a perfect hub for day trips or weekends away (a choice made considerably more attractive by having friends in the town and a free space on their sofa).
***
Co? Gdzie? Jak?
Korzystając z bezpośrednich lotów z Londynu Stansted usiadłam w samolocie, który zabrał mnie prosto do Werony. Stamtąd musiałam się dostać do oddalonej o 30 km Peschiery. W przeciwieństwie do czarnego scenariusza mojej przyjaciółki, która założyła, że na pewno utknę na lotnisku w Weronie, udało mi się stamtąd wydostać bez pomocy Romeo. Jak? O tak. W punkcie informacyjnym kupiłam bilet na autobus (6 euro), który 20 minut później wysadził mnie na stacji kolejowej Porta Nuova w Weronie. W lecie (od czerwca do września) z lotniska jeździ autobus (nr 164), który prowadzi bezpośrednio do Peschiery. W związku z tym, że podróżowałam w marcu, moja trasa była nieco bardziej skomplikowana. W Weronie miałem dwie opcje: odczekać dwie godziny na pociąg (15 min do Peschiery) lub nie czekać i wsiąść w autobus (45 min do Peschiery, przystanek autobusowy naprzeciwko dworca kolejowego). Zdecydowałam się na to drugie. Z nowym biletem za 3 euro zakupionym na dworcu autobusowym byłam gotowa na ostatni etap podróży. Peschiera, nadchodzę!
Peschiera! Powiedziałam, nadchodzę! Gdzie jest słońce?!
W ciągu ostatnich czterech lat Peschiera doświadczyła siedmiu dni opadów śniegu. Mi udało się załapać na trzy z nich. Ale ze mnie szczęściara… Miało być słońce, ciepełko i wino popijane gdzieś nad jeziorem. Zamiast tego dostałam chłód, chlapę i… wino! Mówiłam, że nawet zła pogoda nie może zepsuć włoskich wakacji.
***
What? Where? How?
Taking advantage of direct flights from London Stansted, I sat on the plane that took me straight to Verona. From there, I had to get to (located 30 km away) Peschiera del Garda. As opposed to my friend’s worst case scenario assuming I would inevitably get stuck at Verona airport, I managed to get out of there without Romeo’s help. How? Easy. At the information point I purchased a 6 euro ticket for a shuttle bus that 20 min later dropped me off at Porta Nuova railway station in Verona. Had it been summer time (June-September) I would have been able to take a bus (#164) which goes straight to Peschiera. Since I travelled in March, my journey was slightly more complicated. In Verona I had two options: wait for two hours for a train (15 min journey to Peschiera) or not wait and take a bus (45 min journey to Peschiera, bus station opposite the railway station). I opted for the latter. With my 3 euro ticket purchased at the bus station I was ready for the last leg of the journey. Peschiera, here I come!
Peschiera! I said, here I come! Where is the sun?!
Within the last four years Peschiera experienced seven days of snow fall. I managed to witness three of them. How lucky is that?! It is NOT lucky at all. There was meant to be the sun, the heat and the wine in my hand sipped somewhere by the lake. Instead I got the cold, the slush and… the wine! As I said, even really bad weather can’t spoil an Italian holiday.
Wenecja. W poszukiwaniu słońca.
Peschiera nie rozpuściła mnie słońcem, więc złotych promieni musiałam szukać gdzieś indziej. Wspaniałą rzeczą we Włoszech jest to, że nigdy nie braknie tam pięknych miejsc. Niezależnie od tego, ile razy już się było w tym kraju, zawsze jest coś nowego do odkrycia. W moim przypadku, była to Wenecja. Wycieczkę rozpoczęłam wcześnie rano, tak aby być na stacji kolejowej w Peschierze tuż przed 8. Bilet powrotny do Wenecji kosztował 22 euro, który należało skasować na platformie przed rozpoczęciem podróży (ta sama zasada co przy podróży koleją SKM w Trójmieście). Warto o tym pamiętać, ponieważ bilety są sprawdzane podczas podróży. Po dwóch godzinach, w końcu dotarłam do Wenecji. Nie ukrywam, że wyjście z dworca Santa Lucia zrobiło na mnie wrażanie. Wyglądało to trochę tak, jakbym wchodziła na plan filmu o Jamesie Bondzie. Przede mną stał kościół San Simeone Piccolo, który swoją potężną kopułą próbował odwrócić uwagę od słynnego Wielkiego Kanału. No pięknie to wyglądało! Co prawda nie znalazłem w Wenecji słońca, ale o rety, to miasto wcale go nie potrzebowało. Wenecja jest cudowna nawet w deszczu.
***
Venice. In search of sun.
Peschiera refused to warm up my sun-thirsty body so I had to look for the golden rays somewhere else. The great thing about Italy is that it never runs out of beautiful places. No matter how many times you come back, there is always something new to discover. I’ve never been to Venice and the time had finally come to visit the city. I set off early in the morning to be at the train station just before 8 am where I got my return ticket for 22 euros. Instructed by a lady in the ticket window, before getting on the train, I validated my ticket on the platform using a machine that stamped it with a date. It’s worth remembering, as the tickets do get checked during this 2 hour journey. The moment when I finally made it to Venice and left the Santa Lucia train station was pretty unforgettable. In front of me, there was a view resembling a James Bond film, with the San Simeone Piccolo church and its big dome trying to divert the attention from the famous Grand Canal. I didn’t find the sun in Venice but oh my, this city didn’t need it at all. It was stunning even in the rain.


Madonna di Campiglio i Val di Sole.
Mimo, że moje dotychczasowe poszukiwania słońca nie odniosły skutku, nie zamierzałam się poddać. Zresztą, jak mogłabym skoro dwie godziny drogi od Peschiery znajdowała się miejscowość, która w swojej nazwie zawierała słowo “słońce”? Mówię oczywiście o Val di Sole. W rzeczywistości słońce było tylko pretekstem i miało drugorzędne znaczenie. Tak naprawdę chciałam w końcu po rocznej przerwie stanąć na snowboardzie i nacieszyć się śniegiem. Decyzja padła na ośrodek narciarski w Madonna di Campiglio, który oferował 150 km tras narciarskich. Wystarczająco na 1,5 dnia jazdy na snowboardzie. I co najlepsze. W końcu znalazłam słońce! I Aperol Spritz też…
Zajęło nam (Jerome dołączył do mnie na weekend) trochę czasu, aż znaleźliśmy nasze ulubione trasy ze stromymi zboczami gdzie mogliśmy również zjeżdżać w świeżym puchu i co najważniejsze, gdzie nie zatrzymywały mnie płaskie odcinki (Monte Spinale 2101 m). Ze względu na dużą ich ilość, Madonna nie jest aż tak przyjazna snowboardzistom, ale jest też mnóstwo tras, które są naprawdę dobre. Jedna uwaga: weekend w Madonnie nie jest tani. Sam 2-dniowy karnet narciarski w sezonie kosztuje 96 euro na osobę, nie wspominając o wynajmie sprzętu, zakwaterowaniu, jedzeniu i napojach … Aby zaoszczędzić kłopotów z kalkulacją, jest to około 500 euro dla 2 osób. No ale, gdzie narty są tanie w sezonie w Alpach?
***
Madonna di Campiglio & Val di Sole.
I didn’t give up on finding the sun. How could I if two hours away from Peschiera there was a place that actually contained the word ‘sun’ in its name? I’m talking of course about Val di Sole. In fact, the sun was of secondary importance. What I really wanted was to finally get on a snowboard after a year break and enjoy the snow. We (Jerome joined me for a weekend) chose Madonna di Campiglio because it was one of the biggest ski resorts in the area with 150 km of ski runs. Just enough for 1.5 days of snowboarding. And guess what. The sun was there! And Aperol Spritz too…
It took us a while until we found our favourite runs with steep slopes, some off piste areas and no flats (Monte Spinale 2101 m). Madonna is not really snowboard friendly, as there are plenty of flat runs in this ski resort but there are some really good ones too. One remark: a weekend in Madonna is not cheap. Just the 2 days ski pass in high season is 96 euros per person, not to mention the ski rent, accommodation, food and drinks… To save you the hassle of calculating, it’s roughly 500 euros for 2 people. But hey, where is skiing cheap during high season in the Alps?
Jak zwykle Włochy były świetne. W ciągu 5 dni odwiedziłem 3 różne miejsca. Objadłam się pizzą, makaronem i innymi włoskimi specjałami a to wszystko przy akompaniamencie pysznego winka. Nie to jednak było najlepsze. Najlepsze było to, że spędziłem świetny czas z przyjaciółmi i naprawdę uważam, że to przez nich mam słabość do tego kraju.
***
As always, Italy was great. During 5 days I visited 3 different places. I had some really good food and drunk delicious wine. But best of all, I spent some amazing time with my friends and I really think it’s through them that I have a weakness for this country.
Beautiful! Thank you so much for writing text and publishing beautiful memories!
LikeLike
My pleasure:) thank you for taking the time to read!
LikeLike